Politycy są aktorami - w dyskusji pospektaklowej Patrick Acogny dzieli się swoimi spostrzeżeniami - i nie potrafią być Przyobleczeni w garnitury oficjele zasiadają do nieowocnych obrad. Ich jedynym efektem jest lejący się z czoła pot do niczego nie prowadzących przemyśleń. Plenum niczego. Przedstawiciele organizacji rzekomo wychodzących sobie na przeciw i umawiający się na spotkania, które nigdy nie dochodzą do skutku. Puste deklaracje wzajemności. Uzbrojeni w tożsamościowe symbole wodzowie plemion szukający międzynarodowego poparcia nie dla idei jednak, lecz dla finansowego interesu. Afryka - o czym chce nas przekonać Jant-Bi w swoim przedstawieniu - to jednak nie tylko korupcja, wojna i głód, to przede wszystkim równoprawna część współczesnego świata "odznaczająca się dynamicznym wzrostem gospodarczym", co śmiejąc się, podkreśla Patrick Acogny. Waxtaan pokazywany jest więc na świecie również po ty, by przełamywać stereotypowe przekonania na temat codziennego życia na afrykańskim kontynencie i głosić jego radosną normalność. Rzeczone garnitury, w które przebierają się tancerze musiały być naprawdę świetnej jakości - komentuje jeden z widzów - cokolwiek pośledniejszego przy takim rozmachu i dynamice ruchu mogłoby pójść w strzępy! Faktycznie z taką energią nie mieliśmy jeszcze na polskiej scenie do czynienia. Fizyczna intensywność tańców afrykańskich wykorzystanych w tym spektaklu jest niesamowita. Co więcej ich tempo i żywiołość systematycznie narastają. Ten żywioł nie pozwolił publiczności siedzieć spokojnie, a zaraz po zakończeniu przedstawienia poderwał ją do owacji na stojąco. |
Przy całej egzotycznej i obcej nam estetyce ruchu, nieteatralnej, wręcz prywatnej scenicznej obecności występujących artystów, jakby niezależnej od wydarzeń rozgrywających się w warstwie fabularnej spektaklu, mamy niewątpliwie do czynienia ze współczesnym teatrem tańca. Technika taneczna jest tutaj świadomie wykorzystanym narzędziem ustawionym w niebanalnym, kanalizującycm energię tradycyjnych form układzie choreograficznym, który na dodatek nie stroni od wtrętów techniki modern czy innych czytelnych dla zachodniej widowni współczesnych rozwiązań ruchowych. Do tego ciekawie zainscenizowane sytuacje, włączające muzyków do rozgrywających się wydarzeń, ograne ruchem rekwizyty... słowem - przedstawienie kompletne. Jego afrykański koloryt to natomiast jakość naddana. Bycie na scenie po prostu sobą, to koncepcja do teatru w naszej kulturze nieprzystająca. Zaskakuje nas i pociąga. Fakt, że artyści tańczą historię, która leży im na sercu, sprawia, że chętnie tej niekonwencjonalności przyklaskujemy. Czujemy się więcej niż przekonani. Taniec w wydaniu afrykańskim nie jest o formie-jest o rytmie i żywiole. Technice i choregrafii wypracowanej W pospektaklowej dyskusji, oprócz Patricka Acogny, udział wzięli najbardziej doświadczeni tancerze w składzie Jant-Bi - Saki Bertrand i Abdoulaye Kane, jak również jedna wyjątkowa postać - Ndeye Seck. Jedyna kobieta w całkowicie męskim składzie pełni szczególną rolę - lidera doskonaałej sekcji perkusyjnej. Pod jej przewodnictwem spod palców bębniarzy sypały się iskry. Łączność muzyków z instrumentem, wirtuozerskie opanowanie niezwykle trudnych repetytywnych wzorców oddziaływało hipnotycznie i ekscytująco za razem. Albo nie pozwalało usiedzieć spokojnie, albo wprawiało umysł w stan graniczący z transem. Ta muzyka jest fizyczna, podobnie jak afrykański taniec i jedno w oderwaniu od drugiego nie istnieje. Rytm przenika i przenicowuje obie części tej całości ściśle związanej z tkanką życia i jego pulsem. Natasza Moszkowicz |